Big Nose, Micro Machines, Tanks.... Moje dzieciństwo. Całymi dniami zagrywaliśmy się z bratem i siostrą na Pegasusie (Oba pady się tak wyrobiły, aż kierunki przestały działać) i Commodore 64 (rozpadło się łącznie 6 Joysicków). Aż się łezka w oku zakręciła hlip hlip. Te konsolki miały coś takiego w sobie - przyklejały człowieka na wiele godzin, gry były trudniejsze i można było w większość tytułów pograć we dwie osoby-to była chyba największa zaleta.
A film całkiem niezły - taki familijny bym powiedział.