Wyjątkowo mnie bawi, kiedy fani, którzy mają obsesję na punkcie kultury woke dostrzegają ją absolutnie wszędzie (i często nie potrafią o tym składnie napisać). Najśmieszniejsze, kiedy płyną zarzuty w stronę zrobienia z Chani silnej kobiecej postaci w stosunku do oryginału, jednocześnie wytykając produkcji błędy logiczne (których można znaleźć na pęczki). Moim zdaniem błędem logicznym byłoby zrobienie z tej postaci kolejnej płaczliwej dziewki posłusznej mężczyźnie. Przede wszystkim - Fremeni ewidentnie nie mają patriarchatu, więc tak jak w życiu realnym obecnie, kobiety nie siedzą cicho pod miotłą, to oczywiste, że Chani też by tego nie robiła, tak wygląda nadanie komuś swobody. Kolejne, wychowała ją pustynia, trudne warunki, w których kobiety są równe mężczyznom i tak jak oni muszą się bronić. Więc jak wasze mikroskopijne mózgi wpadły na pomysł, że Chani miałaby posłusznie poklepywać Paula po pleckach i słuchać go w każdym słowie? Owszem, mogłaby być zaślepiona religią, jednak wyraźnie było powiedziane, że część nie wierzy w te brednie. Co prawda powinni także dołożyć do Chani kilka osób, które nie popierają tego co się dzieje, ale przypuszczalnie stanowi ona symbol zbiorowości, która ma identyczne zdanie jak ona (często w dziełach stosuje się taki zabieg). Ogólnie sporo zmian względem oryginału wyszło na dobre, a dzieło nie jest kolejną przestarzałą papką, z którą nie utożsami się widz. Ma błędy scenariuszowe i rażące zaniedbania, ale Chani w głównej mierze do nich nie należy. W dodatku argument, że akcja nie dzieje się w obecnych czasach jest absurdalny - nie dzieje się w żadnych czasach znanych ludzkości, bo to fikcyjna rzeczywistość, nieoparta o naszą.