Bardzo podobała mi się postać Jeremy'ego, prowadził takie rozbrajające dyskusje z Eric'em. Poza tym ciekawy temat i wykonanie. Nikt się nie przejął specjalnie tym, że ktoś umarł. Wszystkie postaci były strasznie pokręcone i wydawały się niezdolne do normalnego funkcjonowania. Ale film przez to był jeszcze ciekawszy.
Mi najbardziej podobał się moment kiedy Jeremy mówił o czasie, jakiego potrzebuje jego żona. Zabawne, że na początku swojej znajomości z Eric'em (kiedy nie byli jeszcze pod wpływem; ) dziwnie spojrzał na niego, gdy ten mówił o istocie czasu, a w zasadzie o tym, że czas nie istnieje i jest jedynie iluzją. Na koniec, bogatej w doświadczenia nocy, sam opowiedział o swoim postrzeganiu czasu. Dzięki temu stworzyła się klamra, a temat czasu otworzył i zamknął ich znajomość. Ale niech ktoś mi powie, czy tekst w stylu - że żona prosi go o czas, czyli zabiera mu jego i sama ma teraz dwa - nie jest, pomimo swej prostoty, świetny? A to jak odpowiedział mu na to jego nowy znajomy jest czystą rewelacją.