Po prostu nie znoszę jej. Nigdy nie wiedziała czego chce, zachowywała się jak święta, ale taka nie była. Wodziła za nos wspaniałego chłopaka, zdradzała go. Bardzo dobrze, że Kevin związał się z kimś innym i przywitał ją w jakże słodkim towarzystwie :) Należało jej się. Chciałabym zobaczyć jej minę wtedy jak wróciła.
Wydaje mi się, że oni byli bardzo dobrymi przyjaciółmi, znali się od najmłodszych lat, ale rzadko osoby które wiążą się w wieku nastoletnim zostają parami na całe życie. W końcu ludzie się zmieniają. Chociaż też czasem irytowało mnie, że traktowała ludzi przedmiotowo.
Szczerze to znam 2 pary, z mojej klasy z jeszcze gimnazjum, które do teraz są razem: 15 lat. Patrząc na to powiedziałbym, że właśnie ludzie, którzy od nastoletniości się wiążą, są ze sobą o wiele, wiele bardziej zżyci i znają się znacznie lepiej. Mowa tylko o latach 90, gdy nie spłycało się każdego uczucia i nie nazywało byle drobnej emocji wielkimi epitetami. Dziś ktoś się zauroczy, albo spodoba mu się druga osoba i zaraz nazywane jest to miłością :)
Chyba żartujesz. To on był samolubnym gnojkiem w dodatku nie mającym nic ciekawego do zaoferowania swoją osobą. Dziw, że ona wytrzymała z nim tak długo.
Pamiętam, że jak oglądałam to po raz pierwszy w latach dziewięćdziesiątych, to żałowałam, że nie nakręcono tego serialu z punktu widzenia Winnie. Tylko wtedy nie byłby to niestety serial komediowy. Ona była dużo bardziej skomplikowaną osobą, dodatkowo naznaczona tragedią, jaką była śmierć jej brata, przez co o mało nie rozpadła się jej rodzina. Podczas, gdy Kevin dorastał, a jego największym problemem było to, że dostał w łeb od brata, alb matka podała zimny obiad, ona borykała się z prawdziwymi problemami.
Przez cały ostatni sezon, ale także i wcześniej, pokazywał, jakim jest głupim i płytkim gówniarzem, a ona ciągle przy nim trwała. To się musiało wcześniej czy później rozlecieć. I dobrze, że tak się stało, bo on zapewne utknął na przedmieściu z jakaś nudna babą, a ona po powrocie z Francji mam nadzieję zafundowała sobie jakieś ciekawsze życie.
Taa, ciekawsze życie - robiąc maślane oczy do każdego napotkanego opalonego mięśniaka w typie sportowca... Skomplikowana jak diabli.
Oboje mieli swoje wady, z tym, że o ile pamiętam, to kiedy byli razem on nie urzędował z innymi pannami, a ta - ledwo puszczona dalej od domu - zaraz zaczęła się migdalić z ratownikiem z basenu, a na widok swojego jakby nie patrzeć chłopaka, który przyjechał tam specjalnie dla niej, zrobiła minę, jakby jej kij w tyłek wsadzili i zaczęła go traktować jak piąte koło u wozu, który jej psuje image.
Zachowanie, które niespecjalnie kojarzy się z przyzwoitością i postawą fair.
On też nie był święty. W końcu pojechał nad to jezioro, żeby spotkać się ze swoją dawną sympatią, kiedy był już z Winnie. Aczkolwiek faktem jest, że jemu to się zdarzyło raz, a jej kilka.
Też denerwuje mnie Winnie, szczególnie jej niezdecydowanie, udawanie że nic się nie dzieje. niezręczne "oh", które wypowiada, kiedy Kevin jej coś mówi. Też jej postać jest taka bezbarwna - oprócz jej sytuacji rodzinnej nie wiadomo o niej nic, czym się interesuje itp.. Wydaje mi się, że częściowo wynika to ze słąbej gry aktorskiej McKellar.
Może po prostu to fakt, że cały czas patrzymy na nią przez pryzmat Kevina. Gdy jego oczami widzimy jak całuje się z ratownikiem, to faktycznie można poczuć się zdradzonym, ale pewnie rzadko kto w takich kategoriach rozpatrywał zachowanie Kevina, gdy pojechał do dziewczyny znad jeziora czy gdy wahał się, czy nie wykorzystać okazji na weselu, bo przecież Winnie i tak się nie dowie.