czy mógłby mi ktoś napisać jak się zakończyły perypetie Kevina? czy ułożyło mu się z Winnie, czy też może się rozeszli? bo oglądałem wczoraj przedostatni odcinek ale ostatniego już nie, miałem nadzieję że dziś go powtórzą a tu lipa i znowu puścili serial od początku; czy Winnie rzuciła Kevina dla ratownika? czy Kevin wrócił do domu?
W ostatnim odcinku Kevin kłóci się z Winnie, mówiąc, że widział jak całowała się z ratownikiem. Pogrążony w rozpaczy przegrywa w pokera samochód i na piechotę wraca do domu. W pewnej chwili nadjeżdża samochód, więc Kevin macha ręką prosząc o podwózkę. Pech chciał, że w tym samym samochodzie znalazła się Winnie. W czasie jazdy zaczynają się kłócić, współpasażerowie w końcu mają dość, zostają więc zostawieni przy drodze. Nie przerywa to jednak ich kłótni, na domiar złego zaczyna padać. Postanawiają schronić się w stodole, gdzie koniec końców przyrzekają sobie wieczną miłość. Następnego dnia wracają do rodzinnego miasta, jest czwarty lipca. Kevin spotyka Paula i swoją rodzinę - w tym ciężarną Karen. Od przyszłego Kevina dowiadujemy się, że było to jego ostatnie święto niepodległości w rodzinnym mieście i że dwa lata później umrze jego ojciec. Paul zaś zostanie świetnym prawnikiem. O Winnie mówi, że wyjechała studiować historię sztuki do Francji, pisali do siebie co tydzień listy, przez osiem lat. Po tych ośmiu latach znowu się spotkali - powitał ją z żoną i kilkumiesięcznym synem.
Mam nadzieję, że się przydałam. :)
O rany, cały serial jest tak niesamowicie przyjemny, a tu musieli skończyć nie dość, że śmiercią ojca, to jeszcze dowiadujemy się, że para, która przyżekała sobie bycie razem na zawsze, jednak nie jest razem.. strasznie to smutne...
Z tego co pamiętam (mogę się mylić) to przyrzekali sobie wieczną miłość, a nie to, że będą zawsze razem. Czasem bywa tak, że nie jest dane Ci z kimś być z rożnych względów czy czynników, jednak do końca życia pamiętasz i kochasz tą osobę mimo lat i podążania innymi drogami. Niestety prawda życia jest o tyle smutna, że sama miłość to nie wszystko.
bardzo dobra recenzja Madonno bardzo wyczerpująca i dokładna:) a co najlepsze to chyba kolega Paul na serio jest prawnikiem w zyciu prywatnym hehe tzn. Pracuje teraz w kancelarii adwokackiej w Nowym Jorku.
Strasznie mnie przygnębił ten serial. Wiem że tak właśnie jest w życiu i sama często wracam wspomnieniami do przyjaciół którzy mieli być wiecznie i do miłości które miały być na zawsze. Do dziadków którzy już nie żyją i do koleżanek z którymi spędziłam swoje dzieciństwo. Większość ludzi godzi się z tym i bezproblemowo wkracza w nowe etapy życia, ale mi bardzo trudno oswoić się z przemijaniem i ogarnia mnie prawdziwa rozpacz gdy uświadamiam sobie, że to wszystko już nie wróci, mimo że w tej chwili mam dobre i szczęśliwe życie. Na ekranie chciałabym widzieć coś bardziej optymistycznego. Ostatni odcinek był okropny.
Mam dokładnie takie same odczucia. Niby serial ma masę wesołych momentów, ale też jest dla mnie bardzo przygnębiający.
Mówi o przemijaniu, o tych których już z nami nie ma a którzy byli, o tych chwilach których już nie ma a które już nie wrócą
Sciągnąłem sobie wszystkie odcinki ze stronki fanclubu serialu.Z lektorem który tłumaczył z latach 90ych :) Kurcze ale miło mi się wraca do tamtych czasów... ehh
Ostatni odcinek skończył się zupełnie inaczej niż chyba wszyscy myśleli. Wszyscy myśleli że Winnie ożeni się z Kevinem i będą mieli dzieci i że cała rodzina razem z Paulem będą żyli szczęśliwie do końca życia na tym samym przedmieściu. Ale takiej jest życie ;/, wszystko potoczyło się inaczej. Ojciec umarł 2 lata później, Winnie wyjechała do Paryża na studnia a Kevin ożenił się z kimś innym i miał dziecko. Jedynie pisali ze sobą 8 lat aż do powrotu Winnie z Paryża. Gdyby tak było na prawdę ciekawe jakie by były dalsze losy wszystkich bohaterów?, mogli to jeszcze dokładniej wyjaśnić w serialu ;)
Nom, ten koniec strasznie przygnębiający ;/. Wie ktoś może czy ten serial został wydany na DVD??? Bo bym se na nowo obejrzał i jak to zrobię to znowu na nowo ;p bo to na prawdę super serial tylko gdyby nie taka smutna końcówka -.-
Intryguje mnie coś innego: Czym Kevin się zajmował po wyjeździe z miasta ? Poszedł na studia ? Czynnikiem , który rozdzielił Winnie i Kevina i sprawił że im się ostatecznie nie ułożyło był wynik testu. Zresztą, Winnie przy Kevinie żyła przeszłością, pamiętacie odcinek gdy wspominała jak byli dziećmi i jeździli na rowerkach ? Od samego początku miotała się , nie wiedząc czego chce. Wracała do Kevina bo był tym bezpiecznym wczoraj ale wystarczyło że Kevina nie było w pobliżu nie miała problemu z tym by zaangażować się w romans. Myślę że Kevin to zrozumiał. Przeżyli wiele razem i kochał Ją, była Tą pierwszą ale wolał żyć z Nią w przyjaźni. Wkurzyło mnie gdy rzuciła Kevina ot tak w trzecim sezonie , po prostu to była porażka z Jej strony, sama nie wiedziała czego chce. Kevinowi czyniła sceny zazdrości w finale 5 sezonu a sama poszła w objęcia ratownika i gdy On Jej to rzekł to miała pretensje że Ją śledzi. Myślę więc że Kevin ostatecznie dobrze zrobił. Zastanawia mnie co też Winnie robiła po studiach. Nic nie wiadomo do końca. Dorosły Kevin nic nie mówił o swoich dzieciach , chociaż pojawiają się One w jednym z odcinków chyba 4 sezonu. Wychodzi na to że Kevin zamieszkał w domu Arnoldów. Szkoda że Jack zmarł po 2 latach a więc w 1975 roku. Ciekawe co się wydarzyło ? Cierpiał na wrzody żołądka ale równie dobrze serce mogło stanąć, dietę to On miał. I ciekawe jak Normie się powiodło w tej pracy. Dobre zakończenie ma to do siebie że zostawia pewne pytania bez odpowiedzi. W ogóle jak to już ktoś to ujął: Czy Kevin żyje w trakcie gdy to opowiada ? Myślę że tak, odnosi się często do roku bieżącego ale z drugiej strony to ujęcie śpiących dzieci Kevina w Jego pokoju te 20 lat później sprawia ze mam wątpliwości co do tego
Narrator wspomniał o swoich śpiących właśnie dzieciach. Było to jakoś w połowie serialu. Chyba nie były pokazane. Tylko mówił o nich.
Wczoraj właśnie obejrzałam ostatni odcinek. Przeżyłam szok. Przede wszystkim po słowach narratora, że ojciec zmarł 2 lata później. Przecież to był całkiem młody facet, jakoś po czterdziestce. Smutno mi się zrobiło, że twórcy filmu nie dali Normie i Jackowi nacieszyć się wspólną starością. Przecież taka genialna, tak zgrana była z nich para. Te ostatnie słowa narratora ukazały serial w innym świetle. Nagle całe ponad 100 odcinków zaczęło znaczyć trochę co innego.
Serial nie zakończył się sielankowo. We mnie obudził wiele pytań.
Może po to w przedostatnim odcinku był pokazany ostry konflikt Kevina z ojcem?
Może po to w ostatnim odcinku była pokazana rodzina w zgodzie?
Może twórcy chcieli nam powiedzieć "niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce"?
Może chcieli zachęcić nas, byśmy godzili się z bliskimi, bo jutro, pojutrze może już kogoś zabraknąć?
Może chcieli pokazać: żaden świat, żadna sytuacja, pozornie stabilna, nie jest wieczna?
Carpe diem? Może..
Ale smutno mi, że Jack został tak nagle "zabity". Uwielbiam tę postać.
Nie tylko Ty Goha2013. Jack był siłą spajającą rodzinę. To zakończenie było jak cios w twarz. Serial miał bowiem potencjał na więcej ale coś im wyniki oglądalności się nie spodobały, podawali że w sumie spadały z sezonu na sezon i była szansa na kolejny sezon i się wahano, nowy sezon czy anulacja, w sumie do końca nie było to wiadome i w końcu niestety koniec, ten głos narratora to był dograny na szybko, w sumie wolałbym aby go jednak nie było i aby jeszcze z sezon czy dwa ta kultowa produkcja "pożyła" ale wszędzie liczą się: wyniki, wyniki i raz jeszcze wyniki. Ludzie odwrócili się od serialu na rzecz innych produkcji, młodzi wybierali "Beverlly Hills..."
Bronson87 - tak, masz rację. Tę niezwykłą siłę tworzyli razem Jack i Norma.
Co ciekawe, nie mieli za specjalnego wsparcia emocjonalnego ze strony swoich rodziców.
Ten ostatni monolog narratora. Hm... Jeśli jest tak jak mówisz, że były plany na kontynuację produkcji, to nie zmienia faktu, że serial postanowiono zakończyć właśnie tak. Kto wie, może na końcu tych dwóch kolejnych sezonów, też planowano zawrzeć ten słowa? Może daliby Jackowi najwyżej rok czy dwa lata więcej życia? Trudno powiedzieć.
Mój dawny wykładowca zwykł mawiać, że "najlepszych twórców można poznać po tym, że nie da się ich złapać za rękę" :) Czyli, że najlepsze dzieło to takie, gdy nie ma łatwej, jednoznacznej odpowiedzi na katowane w edukacji pytanie "co autor miał na myśli" :)
Może ten pozornie familijny serial ma nam nieść taki lekki niepokój.
A wiesz, też przyszło mi do głowy porównanie z "Beverly Hills" :) W tym zestawieniu "Cudowne" wypadają niemal jak "Hamlet" hehe ;))))
Piękne podsumowanie. Odkąd znam zakończenie i oglądam wszystko od początku, lub tylko jakieś wybrane odcinki, zawsze zastanawiam się czy nie było w tym jakiegoś drugiego dna. Ahhh chciałabym zobaczyć kontynuację.